• Increase font size
  • Default font size
  • Decrease font size
English (United Kingdom)  
Home Modele Moje przygody z ME-109

Moje przygody z ME-109

Zbudowany: Maj 2002 
Typ: Półmakieta
Rozpiętość skrzydeł: 92 cm
Waga: 1 kg
Silnik: Żarowy 2.5 cm

Zaczęło się to od modelu Guillows'a, który dostałem na gwiazdkę od syna w 2001 roku.  W skład tego zestawu wchodziły różnego rozmiaru wycinki z balsy oraz jeden arkusz planów do budowy.  Przy tak małych wymiarach nie było wtedy szansy aby go ulotnić, a ponieważ nie lubię modeli wolno-latających (wolę sam rozbijać modele, niż patrzeć bezsilnie jak się same rozbijają bez jakiejkolwiek kontroli) postanowiłem go wykonać jako model na "pokaz".  Po kilkunastu dniach zabawy w tym świątecznym okresie powstał model-makieta. 

Bardzo mnie korciło aby taki model ulotnić.  No ale, nie w takich małych wymiarach.  Postanowiłem więc powiększyć plany Guillows'a wy wykonać ten samolot w skali 1/12 (o rozpiętości skrzydeł 92 cm). Wprowadziłem bardzo niewiele zmian do planów: oprócz wprowadzenia konstrukcji chowanego podwozia jedyna zmiana dotyczyła profilu skrzydła - zamiast płasko-wypukłego zbudowałem skrzydło na profilu niesymetrycznym. 

Napęd stanowił silnik żarowy Magnum XL-15 o pojemności 2.5 cm.  5-kanałowy odbiornik Hitec sterował pięcioma serwami: HS-55 do gazu, 3 HS-81 do sterów i lotek oraz HS-85MG do mechanicznie chowanego podwozia.  Model pokryty białą folią termokurczliwą malowana aerografem w kamuflaż z okresu Bitwy o Anglię. 

Model latał całkiem poprawnie, choć był bardzo czuły na stery, i nie wybaczał błędów w pilotażu.  Przy przeciągnięciu wpadał w "tip stall" a przy rozbiegu i dobiegu chętnie wykonywał "ground loop".  Zupełnie jak prawdziwy ME-109.  Do tego kamuflaż wojenny czynił model prawie niewidocznym zarówno na tle nieba jak i drzew na horyzoncie.   Zupełnie jak prawdziwy ME-109.  Często przy pilotowaniu jedynym punktem odniesienia była dobrze widoczna żółta owiewka silnika oraz żółta płetwa steru kierunku. 

Po jednym twardym lądowaniu załamała się jedna goleń podwozia i model uderzając o asfalt uszkodził skrzydło oraz mocowanie silnika.  Wykorzystałem tę okazje do dokonania kapitalnego remontu samolotu.  Przerobione mocowanie chowanego podwozia oraz wzmocnione mocowania silnika.  Cały kadłub został pokryty balsa, wymienione zostało poszycie i malowanie modelu.  W nowej szacie model otrzymał kamuflaż pustynny. Po kilku latach przy lądowaniu zauważyłem, że skrzydła jakoś dziwnie się wyginają.  Oględziny wykazały złamany łącznik skrzydła.  Cała konstrukcja centropłata została mocno nadwyrężona i samolot trafił do kapitalnego remontu.  Jak dotąd nie został naprawiony.  Inne projekty zepchnęły te naprawę na dalszy plan.

W międzyczasie, moja przygoda z ME-109 przybrała inne oblicze.  Na gwiazdkę 2002 roku otrzymałem kolejnego ME-109.  Tym razem był to depronowy model wolnolatający z napędem elektrycznym.  Wtedy jeszcze technologia baterii LiPo czy silników bezszczotkowych nie była dostępna dla modelarzy RC.  Dlatego przerobiłem ten model na RC z silnikiem żarowym Cox 20.  Maleńki zbiornik paliwa starczał zaledwie na 5 minut lotu, a ponieważ silnik nie miał sterowania przepustnica, więc model latał przez 5 minut aż do wyczerpania paliwa.  Kilkugramowy odbiornik GWS sterował dwoma serwami HS-55 (Ster wysokości oraz lotki).  Samolocik latał bardzo poprawnie przyciągając uwagę swoim wyglądem.  Po paru latach z powodu niewyjaśnionej utraty sygnału radiowego po utracie kontroli model "wbił" się nosem w asfalt pasa startowego.  Zniszczenia były na tyle poważne, że nie opłacało się go już odbudowywać.